Pomadki Golden Rose Velvet Matte

Hej!
Dzisiaj przychodzę z recenzją moich ulubionych pomadek. Kiedyś był na nie bardzo duży szał i sądzę, że większość z Was je zna. A mowa tu o klasycznych matowych pomadkach z Golden Rose. Ja je nadal kocham i używam prawie zawsze jak się maluję  od dwóch lat.

O opakowaniu zewnętrznym co tu dużo mówić. Ładne bordowo-brązowe ze złotymi napisami. Które niestety znikają po noszeniu w torebce, ale komu to przeszkadza? Najważniejszy aspekt, że pomadka ładnie się wykręca, nie zacina i na dnie jest naklejka z odcieniem szminki.
Moje ulubione to nr 10 i 14. Tą pierwszą, to już chyba moje trzecie opakowanie.
Dzisiaj przedstawię tylko te dwa  kolory, bo to one zostały ze mną na tak długo.

Zaczynamy od dyszki. Przepiękny delikatny nudziak z domieszką brudnego różu. Gdy mam go na ustach, wygląda jakby to był mój naturalny kolor ust. Także coś pięknego! W czasie jedzenia, picia - wiadomo schodzi, ale ten kolor nie rzuca się tak mocno w oczy. Przynajmniej w moim przypadku ;)
Natomiast czternastka to już ciepły ton bordo z różem. Kolejny piękny odcień, idealny dla osób, które zaczynają malować usta i szukają czegoś odważniejszego czy jako akcent przy baardzo delikatnym makijażu.

Na zdjęciu pierwsza od lewej to czternastka, a druga to dziesiątka.

Ogółem dość dobra konsystencja, niby mat, ale nie wysusza za mocno ust. Nie ma problemu z poprawkami w ciągu dnia. Wystarczy zetrzeć pomadkę chusteczką i dołożyć. Idealna do pracy czy szkoły, gdy nie potrzeba wielkiego efektu wow, a też za bardzo ktoś nie lubi malować ust,a chciałby.

A Wy znacie te pomadki? Używacie, a może już o nich zapomnieliście?
Czekam na Wasze opinie.
Miłego dnia





Komentarze

Prześlij komentarz