Makijaż Świąteczny.

Hej!
Jak zwykle wszystko u mnie z opóźnieniem, bo post miał być wczoraj, ale nic ze mną nie współpracowało.
Przepraszam za tak długą nie obecność, ale ostatni tydzień to istne urwanie głowy. Miałam już koniec semestru i na szczęście udało mi się poprawić to co chciałam plus przygotowania do Świąt. Ale na przeprosiny mam dla Was mój dzisiejszy makijaż mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do czytania jak go wykonałam. ;)
Dzisiaj moją bazą jest krem normalizujący z zieloną herbatą od Herbal Care. Nie wypowiem się o nim, bo używam go dopiero trzeci raz, ale mam nadzieję, że pomoże mojej cerze. Oraz używam bazy z Bell HYPOAllergenic zielonej. Raz jestem z niej zadowolona, a raz nie. Przygotowuję o niej post, bo już mi się kończy, także możecie się go spodziewać niedługo.
 Następnie biorę się za oczy, bo jak osypią się cenie będzie łatwiej wyczyścić. Moją bazą jest dzisiaj korektor z Catrice oraz dwa cienie z Maybelline. Pierwszy to kolor Crime de Nude, nr 93. Idealnie stapia się z kolorem moich powiek, a kolejny to Creamy Beige, nr 98. Taki delikatny brąz, ledwo widoczny jak jest sam na powiece. Kolejno sięgam po moją paletkę z Kobo oraz ulubiony cień z Golden Rose. Pierwszy jest kolor nr 143 z Kobo, którym matuję cała powiekę, następnie nadkładam cień z GR nr 209 w załamanie powieki, wewnętrzny kącik przyciemniam kolorem nr 116 z Kobo i to wszystko razem ładnie rozcieram.
 Kolejno na całą powiekę ruchomą, zwilżonym pędzelkiem nakładam piękny złoty cień nr 208 z Kobo i rozcieram granicę między złotem, a brązami. Kolejno sięgam po czarny cień w kremie z Maybelline, nr 60 Timeless Black i rysuję kreskę. Oczywiście z jaskółką, które mi nie wyszły, ale trudno. Czyszczę wszystko co mi się ubrudziło i przechodzę do makijażu twarzy.
 Nakładam podkład Ingrid MINERAL SILK&LIFT w odcieniu nr 29 Porcelain. Bardzo się polubiłam z tym podkładem i mam już kolejne opakowanie w zapasie. Pod oczy ląduję Liquid Camuflage z Catrice, póki co najlepszy korektor jaki miałam, ale nie zawsze sobie radzi. Muszę się Wam pochwalić, w końcu nakładam podkład gąbeczką, ale niestety nie pokarzę jej, bo jest za brudna.
 Biorę się za brwi, które wypełniam kremowym cieniem od Maybelline, nr 40 Permanet Taupe. Utrwalam je znienawidzonym przeze mnie żelem od Wibo, oraz matuje całą twarz pudrem bambusowym z Ingrid.
 I wracam do oczka, najpierw poprawiam kreskę eyelinerem z Miss Sporty, potem maluję dolną powiekę ciemnym brązem. Tuszuję rzęsy, przyklejam kępki w wewnętrzny kącik, linie wodą maluję cielistą kredką, a w zewnętrzny kącik ląduje rozświetlacz.
Jeszcze bronzer, róż od Sensique oraz czerwona szminka. Mgiełka utrwalająca makijaż z Bielendy obowiązkowo i skończone. ;)
Mam nadzieję, że wytrwał ktoś do końca, teraz pokażę Wam efekt końcowy.

Zdjęcia jak zwykle lipne, nie oddają prawdziwego efektu, ale już trudno. Za późno już, żeby składać Wam życzenia, mam nadzieję, że wszystko co chcieliście to się spełniło i spędziliście wspaniały czas z rodziną.
Pozdrawiam i do następnego ( mam nadzieję, że już szybciej ;D),
Agula.

Komentarze

  1. Piekny efekt końcowy! wyglądałaś ślicznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mary Lou kiedyś miałam, ale oddałam siostrze i teraz mam Betty:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz